Alpha Protocol, muszę ci pogratulować. Przez ciebie prawie rozwaliłem pada.
Kategoria: Recenzje
Aktorski Ghost in the Shell nie jest złym filmem. W zależności od podejścia plasuje się między zjadliwy oraz całkiem niezły. Za to adaptacją anime jest już bardzo taką sobie.
Overlord w swej animowanej postaci uczy, że recenzje, zwłaszcza te pozytywne, należy traktować z dużą dawką sceptycyzmu. Może się bowiem okazać, że produkt przez nie zachwalany oraz produkt właściwy to dwa różne produkty.
Divinity: Dragon Commander to wspaniale napisana, wielowątkowa, nierzadko zaskakująca i bardzo interesująca opowieść sprzedawana w pakiecie ze strategią tak nijaką, że żal się człowiekowi robi na myśl jak wiele czasu i zasobów zostało na nią zmarnowanych.
Berserk to manga, którą przeczytałem zbyt późno. Piętnaście lat temu chłonąłbym każdy jej kadr z zapałem godnym religijnego neofity i jarał się jak głupi scenami z udziałem miecza o rozmiarach konwoju tirów oraz dwóch cystern krwi. Dziś nie jestem w stanie wyjść poza szczere uznanie dla dobrego rzemiosła, sprawnie łączącego elementy znane mi z tak wielu miejsc, że o większości z nich zdążyłem już zapomnieć.
Przyznaję, tytuł mocno na wyrost, bo literacka wersja Planescape: Torment nie jest aż tak zła. Dobrą również bym jej nie nazwał. To przeciętniak, przelotnie romansujący z wyższymi stanami średnimi, nadający się do góra jednokrotnego przeczytania i zapomnienia. Co też z pewnością by go spotkało ze strony całego świata, gdyby nie był adaptacją Tej gry.
Dokonało się. Po ponad trzech tygodniach nocnego oglądania, ziewania zastąpionego przez autentyczne zainteresowanie, bolesnych ciosów w czoło przeplatanych szczerym zachwytem i głupkowatym śmiechem, nucenia pod nosem motywu przewodniego z Goldfingera oraz licznych, a nieudanych prób zapamiętania kolejności filmów tylko po tytułach, udało mi się obejrzeć wszystkie kanoniczne przygody agenta 007. Ponad pięćdziesiąt lat historii kinematografii upakowane w dwudziestu czterech, całkiem dobrze starzejących się filmach. Teoretycznie takich samych, bo korzystających z podobnych, niekiedy identycznych założeń i motywów, jednak w praktyce różnie z tym bywało.
Wasteland 2, jeden z pierwszych rekordzistów Kickstartera w kategorii gier wideo, stanowi doskonały dowód na to, że nie potrzeba setek milionów dolarów do stworzenia wartościowego tytułu. Pozbawionego oczarowującej grafiki, monumentalnej muzyki i powodujących opad szczęki przerywników filmowych z głosami hollywoodzkich aktorów, ale wciąż zdolnego zaoferować setki godzin satysfakcjonującej, niegłupiej rozrywki.