Im robię się starszy i bardziej zgorzkniały, tym mocniej zmieniają się moje (pop)kulturowe priorytety. Wciąż lubię historie o grupach awanturników starających się ubić Króla Demonów i zapobiec zagładzie świata, lecz zazwyczaj przegrywają one z dziełami próbującymi opowiedzieć o rzeczach pozornie nudnych, jak polityka albo ekonomia. Niedawno poległy w starciu z interesującym studium ludzkiej natury, zatytułowanym Log Horizon.
Bobrownia Posts
Wyobraźmy sobie ekran telefonu dowolnego producenta. Posiada on swoją wysokość, szerokość i przekątną. Ta ostatnia najczęściej określana jest w calach, pozostałe dwie w centymetrach. Albo, co znacznie praktyczniejsze, w pikselach.
Kocham pierwszą BloodRayne najbardziej szczerą miłością, na jaką stać moje bobrze serce. Uczucie to nigdy nie straciło na sile, mimo że przez ostatnich dwanaście lat spotkaliśmy się najwyżej trzy razy. Gdy kilka tygodni temu nasze drogi ponownie się skrzyżowały otrzymałem zastrzyk endorfin porównywalny z maratonowaniem Kill la Kill z toną niezdrowego jedzenia pod ręką, tak bardzo uwielbiam tę grę. Co nie powinno nikogo dziwić, gdyż jest skrojona idealnie pod moje gusta.
Tytuł mówi sam za siebie, a materiału mam jak zwykle dużo, więc dla odmiany pominę wstęp i przejdę do konkretów.
Kilka dni temu najbardziej punktualny Jutuber świata, MrBtongue, opuścił swą pustelnię i wyjaśnił światu, dlaczego uważa Grę o Tron za niezbyt wierną swojemu materiałowi źródłowemu. Jego argumenty pomogły mi zebrać do kupy powody, dla których do dziś nie obejrzałem nawet jednego odcinka serialu i w najbliższych latach raczej tego nie zrobię, a które dla spokoju ducha postanowiłem wreszcie spisać. Dla porządku będzie w punktach, kolejność w miarę przypadkowa.
Jeśli gry wideo wykształciły we mnie jakiś fetysz, to jest nim bez wątpienia podglądactwo. Obserwowanie chaotycznego, cyfrowego życia jest dla mnie nierzadko znacznie ciekawsze od właściwej rozgrywki, jak interesująca albo złożona by ona nie była.